fbpx
Skip links

Uchodźca czyli mniej znana część mnie…

 
jogamin7
Wiecie pewnie dobrze, że świat na zewnątrz jest odbiciem naszego świata wewnętrznego wierzeń, przekonań, projekcji i lęków. Możemy dyskutować co najwyżej o tym, czy jest tak w 100% czy tylko 90%. Naszym odbiciem jest również ta część nas, którą nam najtrudniej zaakceptować i pokochać. I to ta część teraz przypomina o sobie w symboliczny sposób jako brudny, zziębnięty, nieznany i potencjalnie nieobliczalny „obcy” pukający do naszych bram. Wszystko, czego boimy się staje nagle u progu naszych drzwi.
Każdy ma trochę inną tę swoją część, której nie chce dopuścić do świadomości, przed którą nie chce otworzyć drzwi. Znamy dobrze ludzi, którzy wchodzą w pracy w gorset surowości i boją się swojej miękkiej i czułej strony, boją się bezradności, nie umieją prosić o pomoc. Inni z kolei są tak „uduchowieni”, że unoszą się metr nad ziemią i boją się, że mogą okazać swoją gniewną stronę i rzucić siarczystym przekleństwem. Wiesz dobrze, czego i Ty się boisz. A póki się boisz, nie dajesz w pełni zaistnieć swobodnemu tańcowi Ciebie i Życia.
Temat uchodźców i naszej zgody bądź niezgody to kwestia fundamentalnego wyboru między lękiem a miłością i zaufaniem. Ja nie mam wątpliwości, że chcę wybrać miłość i zaufanie, a Ty? Tak naprawdę nigdy nie wiemy co nas czeka jutro, a najsprawniejsze systemy ochrony mogą nie zauważyć spadającej z góry cegły. Ale pomimo tej niepewności wpisanej w życie, mamy wybór czy zamknąć się w domu czy pozwolić sobie na cudowną podróż jakim jest wyjście ku innym z otwartym sercem. Mówiąc „nie bójmy się uchodźców” chcę też powiedzieć: „nie bójmy się siebie w pełni”. Nie kastrujmy się z ważnych wymiarów siebie samych, bo wszyscy jesteśmy jak dzień i noc, jak słońce i księżyc, złożeni, niekiedy niełatwi w obsłudze.
Pełnia, której pozwoliłem sobie w pewnym momencie doświadczać oznacza przyjęcie siebie z dobrodziejstwem inwentarza w tym wszystkimi przeciwieństwami, które nieraz okazują się tylko pozornie sprzecznie. Wiem, że jestem zdolny tak do skąpstwa jak i do hojności. Wiem, że potrafię działać altruistycznie, ale wiem też, że lubię dobrze zarabiać. Wiem, że potrafię doświadczać głębokiego spokoju i nim promieniować, ale i potrafię czasem wpaść w iście szewski gniew Sziwy. Taki jestem i nie zakładam, że mam się zmieniać. Moja ścieżka rozwoju to wierność Prawdzie, która pozwala mi przyznać: tak jestem taki i owaki, bywam pomocny i empatyczny, a i bywam zbyt skupiony na swoich sprawach by dostrzec, że inni potrzebują pomocy, bywam wielkoduszny i bywam małostkowy, bo po prostu jestem człowiekiem. I nikt z nas nie jest żywą doskonałością. I może i dobrze! Rozwój polega też na tym, że staram się wzmacniać te swoje bardziej szlachetne części, ale pierwszy krok to akceptacja siebie w całości, w pełni, także z tym, co niełatwe i co niekoniecznie zapewni nam poklask.
DSC04531
Wiem, że nieraz to trudne, przyznać, że my, wrażliwi ludzie chcielibyśmy komuś wręcz przyłożyć, albo, że nam zakochanym w swoich partnerach dalej podobają się inne piękne istoty. Ale to jest niezbędny krok do życia w szczęściu i wolności. Bo ileż warte jest życie, w którym musisz udawać kogoś innego? To tak jakby cały czas chodzić w zbyt ciasnych ciuchach. Wiem, że mamy duży potencjał przystosowania się do trudnych warunków, dzięki temu nasz gatunek przeżył tyle wojen i kataklizmów. Ale na Boga po co się niepotrzebnie męczyć?
Zadałem sobie w pewnym momencie życia ważne pytanie: czy chcę być szczęśliwy taki jaki jestem czy chcę żyć tak jak w moim mniemaniu ludzie uważają, że powinienem żyć? Tak naprawdę sprostanie wymaganiom innych to z góry skazane na porażkę przedsięwzięcie bo opiera się na ryzykownym założeniu, że ludzie będą nam szczerze komunikować bez żadnego szumu w skali 1:1 swoje potrzeby względem nas a my będziemy je bez zakłóceń interpretować. A wiecie sami dobrze jak to bywa z tą szczerością. Nie ogarniesz do końca tego co mogą chcieć inni i nigdy wszystkim nie dogodzisz. Dlatego nie męcz siebie i świata fałszem. Gdy zadbasz o szczęście wewnątrz siebie żyjąc z zgodzie z pełną Prawda, szczęście i Prawda zadbają o Ciebie a innym wokół Ciebie będzie ostatecznie lepiej i lżej. I nie będziesz się już bać żadnych uchodźców…
Chciałbym by ludzie, którzy grzmią na uchodźców dobrze spojrzeli najpierw wgłąb siebie i dopiero gdy są w stanie zaakceptować siebie samych w pełni takimi jakimi są zabrali się za ocenianie świata na zewnątrz. Wiem, że to może w niektórych przypadkach utopia ale od tego też jestem by nasz nieograniczony potencjał budzić.
A co do tematu polityki wobec uchodźców nie mienię się ekspertem pomimo ukończonej socjologii i stosunków międzynarodowych. Ale mam przynajmniej dojrzałą świadomość: wiem, że niewiele wiem. Ale to niewiele co wiem na pewno brzmi: chcę byśmy spieszyli im z pomocą i nie wybrzydzali, że nie podoba nam się w co oni wierzą. Oczywiście ta pomoc musi być mądrze zorganizowana i właściwie podana. I tutaj trzeba korzystać z bogatej wiedzy o programach integracji, której małym ale pięknym elementem może być joga śmiechu, która już jest praktykowana jako metoda integracji uchodźców. Bo ja nie chcę byśmy mieszkali obok siebie tylko razem.
DSC04518
Śmiech to uniwersalny język pokoju i równości. Wszyscy śmiejemy się podobnie pomimo wszelkich różnic. Sam fakt śmiania się wspólnie wzmacnia więzi ludzkie, pozwala otwierać się, zaufać, swobodnie rozmawiać. Joga śmiechu obecna jest już w 72 krajach i dążymy do tego by w ten sposób budować pokój na świecie, który będzie zakorzeniony w bezwarunkowej radości. Na moich zajęciach miałem osoby pochodzące między innymi z Indii, Angoli, Japonii, Wietnamu, a kilka spośród ponad 200 osób, które skończyły u mnie kursy instruktorskie to imigranci – głównie z Ukrainy i Białorusi, ale miałem też jednego zdolnego kursanta z Egiptu. Jakkolwiek abstrakcyjne by Wam się to, o czym mówię nie wydawało, to już się dzieje. Na tych filmach możecie zobaczyć, jak instruktorzy jogi śmiechu w Libanie prowadzą zajęcia tę metodą dla uchodźców z Syrii:
https://www.youtube.com/watch?v=hiDzdPABOqo
https://www.youtube.com/watch?v=bcsKopq1aac
DSC04793
Trzeba też zadbać o to by tę pomoc sprawiedliwie i sensownie zorganizować. Przykładowo jakbym z dobrego serca rozdawał bezrobotnym moje kursy instruktorskie za darmo przypuszczam, że byłby z tego niewielki pożytek jeśli nie żaden. Bo ludzie nie cenią za bardzo wiedzy, którą dostają za darmo (oczywiście zdarzają się wyjątki, ale nigdy nie są regułą). I już to widzę, stoi grupka takich rozgniewanych, pełnych pretensji do życia z założonym ramionami i surowymi minami „no rozśmiesz nas pan”!. Za to jeśli człowiek zapracował na taki kurs, bo sam chciał, zarobił, załatwił pieniądze, choćby pożyczył, to wkłada w naukę określoną energie i motywację przez co szansa, że da tej wiedzy szansę i zastosuje ją w swoim życiu jest 1000 razy większa. Więc i tu trzeba znaleźć balans między dawaniem za darmo pomocy finansowej tym którzy jeszcze nie wyszli z traumy i są faktycznie zbyt słabi by zacząć pracować, zadbać o siebie, nie znają jeżyka, nie umieją się odnaleźć a stwarzaniem warunków do rozwoju i pracy dla tych którzy mają potencjał by uczciwe na siebie zarobić.
Ale jedno wiem: chęć pomocy innym niezależnie od tego, gdzie się urodzili i jacy by nie byli to dla mnie podstawa. I dopiero wychodząc od tych chęci warto rozmawiać o szczegółach strategii pomocy. Ale smutno mi, że nie wszędzie tę chęć pomocy widzę. I o tę fundamentalną otwartość by dostrzec w drugiej osobie człowieka takiego samego jak my warto się upomnieć.
Dlatego nasza Fundacja Jogini Śmiechu dołącza do grupy kilkudziesięciu innych organizacji (m.in. Amnesty International i PAH) i instytucji kultury (m.in. Muzeum Sztuki w Łodzi i Och-Teatr), które zapraszają 15 października do obchodów Dnia Solidarności z Uchodźcami. Wkrótce podamy kiedy i gdzie zrobimy sesję na rzecz solidarności z uchodźcami, bądźcie z nami, bądźmy z nimi!
dzien-soli